Strona:Jan Lam - Zawichost.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 25 —

Wstał kniaź halicki o zarannym świcie,
I snu widziadła i przedsenne gniewy
Przypomniał sobie: ale gniew przeważa,
Więc kniaź się zbroi, i na sen nie zważa.
 
Już ruskie pułki stanęły pod znaki
I trąby hasło do pochodu dały,
Ruszają przodem książęce orszaki
Kniaź i bojarów poczet okazały.
Lecz cóż to? w dali zatętniły szlaki,
I jakieś rogi w powietrzu zagrały.....
To Lachy! okrzyk szerzy się dokoła;
Kniaź zwraca konia, i na pułki woła.
 
To Lachy! oto sztandar sandomierski,
Przy nim Goworek siwy, — od Mozgawy
Znany książęciu stary wódz braterski:
Dalej wśród kopij i kłębów kurzawy
Płockiego grodu wieje znak rycerski;
A tam bez znaków bez dziedzicznej sławy,
Wezwan’ od książąt do odpornej wojny,
Lud pracowity, w swoje kosy zbrojny.

Lachy w bojowym postępują szyku
Żelazne roty jeżą się włóczniami,
A lekkie hufce wśród zgiełku i krzyku
Już się z Rusinów przedniemi strażami
Ścierają, strzały puszczając bez liku
I grożąc jeźdzcom ostremi kosami.
Za nimi tętni ciężki krok konnicy
I brzmi pobożna pieśń Bogarodzicy.