Strona:Jan Lam - Zawichost.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 17 —

I znowu z kniaziów halickich stolicy
Świetniejszy jeszcze blask w okół uderza;
Wskrzeszone stalą w Romana prawicy
Zdają się wracać czasy Włodzimierza:
Roman na złotej kijowskiej stolicy
Kniaziów osadza i władzę rozszerza;
Za krzywdę ojca, za krzywdę Kijowa,
Nad Dnieprem błyska szabla Romanowa.
 
Wielkie to były, chociaż srogie czasy,
Żelazne pułki Ruś do boju słała,
Wrzały dokoła zwycięzkie zapasy,
Brzmiała cześć ziemi, a kniaziowi chwała.
Litwa na północ w nieprzebyte lasy
Uszła z pogromu, i Jaćwież zuchwała
Co z ruskich krain plon znosiła złoty,
Podała karki pod ostre brzeszczoty.

Przeglądnij Greków stare latopisy,
Te ci powiedzą o bojach Romana,
Te ci powiedzą przed czyjemi spisy
Pierzchła pohańców tłuszcza rozhukana,
Gdy się zagnały połowieckie bisy
W nędzne dziedzictwo wielkiego Trajana,
I pan najstarszej na świecie korony
W Haliczu szukał wsparcia i obrony.

Od czarnej puszczy w Litwinów krainie,
Od Świętej Zofii nad Bosforu falą,
Oddzwania grzmotem, pod niebiosa słynie
Chwała, hartowną wydzwoniona stalą,