Strona:Jan Lam - Zawichost.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 15 —

Późniejsze kości spróchniały już w polu
Kędy ich prochy wiatry roznosiły;
Lasem piołunów, ostu i kąkolu
Na ich mogiłach porosły mogiły,
I pokolenia wychowane w bolu
Tych bolejących miejsce zastąpiły.
Zaledwie w tęsknej starych wieszczów dumie
Jęki przeszłości potomność zrozumie.

Zaledwie kędyś z pergaminów pleśni,
Co świętych murów wyściela zakątki,
W kilku oddźwiękach starodawnej pieśni
Odżyją wieków zapomniane szczątki,
I chwilkę jaką w dumaniu się prześni
Nad tajemniczym urokiem pamiątki
Gdy z kart pożółkłych zbutwiałego zwoju
Powstanie przeszłość w promiennym ustroju.

O! mimowolnie dłoń za gęśl porywa,
Chciałaby echo przerwanej piosenki
W dalszej melodji powiązać ogniwa,
Powtórzyć spiewu czarodziejskie dźwięki.
Daremna śmiałość! owa stróna żywa
Już dziś śmiertelnej nie usłucha ręki,
I tylko duchom w nadziemskiej krainie
Odszukać tonu, co tutaj zaginie!

Tam go w błękitów gwieździstem bezbrzeżu
Z tobą promienne strzegą cherubiny
Aniele Boży! ty duchu-rycerzu,
Coś sztandar Rusi ozdabiał w wawrzyny