Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Zmiłujże się, czy wszystkie twoje zdolności umysłowe skupiają się już tylko około tej jednej myśli, ażeby zkądkolwiek wydobyć jaką taką sumę pieniędzy? Co za niedorzeczność!
— Ależ poco każesz mi podpalać gumno?
— Nie potrzebujesz tego wiedzieć. Domyślisz się może, ale nie chcę, abyś mi kiedy wspominał o tem.
P. Alfred zadumał się i tarł ręką czoło. Widocznie niepokoiło go coś — wstał i oparł się o framugę okna, zasłoniętego zielonemi ruletami, tworzącemi żaluzye. Okno samo było otwarte, ale znajdowało się najmniej o dwa sążnie od ziemi, bo zamek wznosił się na wysokiem, starożytnem podmurowaniu. Opodal, o kilka kroków od baszty, w której mieściła się świątynia dąsów, była gęstwina, złożona z jaśminu, a w niej ukryta altanka. Odległość altanki od okna wynosiła dwadzieścia kilka kroków. Pan Alfred czuł potrzebę wolnego powietrza i podniosłszy na chwilę ruletę, wyglądnął przez okno. Nie dostrzegł tam nic, coby go zaniepokoiło jeszcze bardziej, i nic w ogóle, oprócz kilku ptaszków świergocących w krzakach. Wkrótce wszakże spuścił ruletę i odezwał się niepewnym głosem:
— Widzisz, Helenko.... może mię kto podpatrzeć przy tej czynności..... Teraz przynajmniej jestem wolny, ale gdyby.....
— Gdyby cię wyśledzono, dostałbyś się zawcześnie do więzienia, i nie mógłbyś uciec — rzekła niecierpliwie i szybko pani Zamecka. — Nie obawiam się tego. Wszak wiem doskonale, że dwa lata temu podpaliłeś własne gumno w Kruchówce — nie wypieraj się, jestem przekonana o tem. Zrobiłeś to dość zręcznie i odważnie, możesz więc i teraz zdobyć się na tę zręczność i odwagę. Chyba nie chcesz?
— Ależ.... wówczas przynajmniej wziąłem pieniądze, a tu nie widzę żadnej korzyści, a ogromne ryzyko... Ludzie Zameckiego przywiązani są do niego i gospodarstwo pilnowane jest w sposób wzorowy. Niepodobna mi odważyć się na coś podobnego....