Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

łam dokładnie, że pani Z. chciała rozwijać paczkę, ale p. Alfred zatrzymał ją szybkim giestem i miał wyraźnie coś nakształt przestrachu w twarzy. Wszystko to uderzyło mię, nie wiem dlaczego — zastanawiałam się, co by to mogł być za sprawunek w takiej niewielkiej paczce, zwłaszcza gdy nasze kobiece sprawunki zwykle zajmują nierównie więcej miejsca, i dlaczego pan Zgorzelski nie chciał, ażeby pani Zamecka rozwijała paczkę? Gdyśmy wróciły na werandę, trafiłyśmy na reprymendę, którą dawał papie lekarz z Korytnicy, dr. Chimerski. Pokazuje się, że papa cierpi na astmę i miewa czasem bardzo silne ataki, a pod żadnym warunkiem nie chce się leczyć, utrzymując, że każda kuracya jest gorszą od choroby. Doktor począł żartować na ten temat, że p. Zamecki złożył sobie towarzystwo z księdza i lekarza, ażeby być uwolnionym od dewocyi i od leków — a pani Zamecka nadmieniła, że zamierza stać się lekarką, i że sprowadziła przez p. Zgorzelskiego akonit i inne środki homeopatyczne dla chorych we wsi. Rozpoczął się spór o homeopatyę i allopatyę, podczas którego ja starałam przypomnieć sobie, czyli ingredyencya, którą p. Zgorzelski brał ze słoja w aptece, nie nazywa się przypadkiem akonit? Przypomniałam sobie dokładnie, że nie, i nakoniec zapytałam pannę Wandę, czy nie ma jakiego dzieła, traktującego o chemii? Odpowiedziała, że nie ma, ale za to dr. Chimerski ofiarował mi całą swoją bibliotekę, a p. Wacław wspomniał, że ma bardzo przystępnie napisaną książkę o chemii, którą mi przyszle. Dotrzymał słowa i zaraz po napisaniu pierwszego listu do was, wzięłam się do wertowania tego dzieła. Najbardziej interesowały mię notatki ołówkiem, czynione na marginesach jego ręką, choć były to same tylko uczone uwagi, zupełnie dla mnie niezrozumiałe.
Podziwienia godną jest rzeczą, ile on wie, a jaki przytem skromny! Podczas owej rozprawy o homeopatyi powiedział zaledwie słów parę, a ze sposobu, jak je doktor przyjął, widzieć można było zaraz, że miały one więcej wagi niż to wszystko, co mówili inni. Nic dziwnego — on