Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wszystko to pochodzi ztąd, że sięgasz do kasy Zameckiego zawsze przez jego ręce. Spróbuj kiedy sięgnąć sama, a odrazu pozbędziemy się kłopotu. Wszak ma około ćwierć miliona w swojej werthajmówce, a Dam potrzeba właśnie tylko dziesiątej części tej sumy. Spodziewam się, że nie chowa kluczów przed tobą tak, byś ich znaleść nie mogła?
Nigdy piękniejsza twarz nie gnębiła nędznika wyrazem głębszej pogardy, jak w tej chwili twarz pani Heleny, jadącego obok niej p. Alfreda.
— Ukraść? — rzekła z naciskiem. — Czy ty mnie jeszcze nie znasz, czy nie oduczysz się nigdy sądzić drugich po sobie? Czy nie wiesz, że przywiedziona do ostateczności byłabym zdolną zabić, struć, zamordować kogo otwarcie lub podstępnie, sobie nakoniec samej odebrać życie, ale ukraść! Nie, to twoja specyalność, równie jak grać w maczka, fałszować weksle, albo nie stanąć w pojedynku. Ty mnie nie pojmujesz? Nie pojmujesz, że można być twoją przyjaciółką i kochać się w tobie, a pomimo to jeszcze pogardzać podłością?
Pan Alfred wiedział, że pani Helena lubiła od czasu do czasu pomiatać nim w ten sposób, rozkoszować niejako w wyższości swojej, i dać mu w końcu na seryo uczuć swoją przewagę; wiedział, że każda taka scena kończyła się zawsze jej zwycięztwem, ale mimo to próbował czasem podnosić rodzaj buntu. Rzekł tedy obojętnie, i nie patrząc jej w oczy.
— Ukraść! Nikt nie mówił o kradzieży, bo przecież przyznasz, że czy się oszukuje męża w ten sposób, czy w inny...
— To fałsz! Ja nie oszukuję Zameckiego, ja prowadzę z nim wojnę, zaciętą, długą wojnę, w której moja dusza walczy z jego pewnością siebie, z jego urojoną wyższością! Jeżeli chciałeś zrobić mi zarzut z tego, że ci dostarczam pieniędzy do trwonienia, to powinieneś był pamiętać, że Zamecki nie żąda odemnie nigdy rachunku z pieniędzy, które mi daje. Kto wie, czy nie śmiałby się ze mnie, gdyby