Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wiedział, jaki użytek robię z tych pieniędzy, bo przecież wiesz najlepiej, że jako męża, nie oszukałam go nigdy! Słuchaj mię, raz jeszcze, i to po raz ostatni przestrzegam cię, abyś nie próbował ściągać mię na twój poziom, bo wszystko będzie skończone między nami, a domyślasz się, kto na tem gorzej wyjdzie!
Tego rodzaju argumenta były dla p. Alfreda niezwalczonemi. Zamilkł i czekał, by burza przeminęła — a przeminąć musiała wkrótce, bo zbliżały się właśnie fury włościańskie z drzewem, i pani Zamecka także uznała za stosowne przerwać rozmowę, a nawet uśmiechnąć się łagodnie w odpowiedzi na głębokie ukłony chłopków. Po chwili dopiero zapytała spokojnie:
— Więc ta skarga wekslowa wisi ciągle nademną, jak miecz Damoklesa? Cóż mówił Gomułowicz?
— Żądał, ażebyś podpisała konsens tabularny, a w takim razie dostarczy natychmiast pieniędzy. Mówił, że może się prenotować na twojej sumie bez wiedzy Zameckiego. Oto są papiery.
— Dasz mi je potem. Czas wracać do zamku. Gomułowiczowi powiedz, że stawiam warunek, by mi pieniądze wyliczył do ręki. Bądź u mamy i proś, ażeby mi napisała list, że jest chorą. Pojadę do miasta i sama wykupię weksel od Bergera, bo jak widzę, nawet w takiej ostateczności spuszczać się na ciebie nie można. Kiedy odjeżdżasz?
— Dziś w wieczór.
— Bądźże na herbacie w Rymiszowie, ażebym ci wręczyła papiery. Nie zapomnij zajmować się Wandą i utwierdzić ją trochę w zaufaniu, które ma do ciebie. Jakoś w ostatnich czasach zaczęła domyślać się, że z niej żartujesz.
Mille tonnerres! Zkąd jej się wzięło tyle sprytu?
— Powiedz raczej, zkąd jej się go bierze tak mało? Czy uwierzysz, że przysposobiła sobie aż cztery jasnozielone sukienki od czasu, gdy jej powiedziałeś, że jej dobrze w tym kolorze? Wygląda jak zielona gąsienica na listku kapusty.
C’est charmant! I uczy się literatury klasycznej?
— Dniem i nocą. Umie już całą książkę Szujskiego