Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Pod żadnym warunkiem! Gdyby p. Zameckiemu nie zależało na tem, by mieć tabulę czystą, wolałby pożyczyć w banku, i nie płaciłby tak wysokiego procentu.
— O, rozumiem doskonale, panie dobrodzieju. Ale pani Zamecka pozwoliłaby może prenotować się na sumie, którą jej zapisał p. Zamecki.
— Gdyby to się stać mogło bez wiedzy jej męża...
— Moglibyśmy poradzić na to. W takim razie, panie dobrodzieju, podpis p. Zameckiego na wekslu jest zbytecznym. Żałuję teraz, że wspomniałem p. Tetrzyckiemu o tym podpisie. Wie on, że p. Zamecki ma stosunki majątkowe doskonale uregulowane...
Tu p. Gomułowicz wlepił swoje przenikliwe siwe oczka tak mocno w p. Alfreda, że ten zmięszał się i stracił ową przytomność umysłu, która mu rano przy spotkaniu z p. Skryptowiczem tak znakomite oddała usługi. Po chwili wszelako przyszedł do siebie i odparł z lepszym nieco kontenansem:
— To ten głupiec Berger bajał coś o podpisie p. Zameckiego, o którym nie wspominałem mu ani słowa. W istocie, pani Zamecka prosiła mię, ażebym się jej wystarał o pieniądze bez wiedzy męża...
— Pan dobrodziej sam przed chwilą wspominałeś o p. Zameckim, podczas gdy ja mówiłem tylko o jego majątkach, na których, jak wiem, zapisaną jest suma, darowana p. Zameckiej przez jej męża. Szkoda, że p. dobrodziej nie raczyłeś porozumieć się ze mną wprost, bez pośrednictwa Bergera. Ten podpis p. Zameckiego byłby więcej kompromitującym, niż pomocnym....
— Szkoda, w istocie — westchnął p. Alfred, przeklinając w duchu wyścigi konne, objad w klubie i wieczorek u p. Mizerkowej.
Miłe te zajęcia i połączone z niemi obfite libacye pozbawiły były naszego bohatera zimnej krwi i rozwagi potrzebnej w interesach, i przeszkodziły mu porozumieć się z p. Gomułowiczem, którego zręczność mogła go wybawić od niewoli bergerowskiej. P. Alfred nie widział na razie