Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

objawiała jakby nie myśląc o tem, oto tak mimochodem. Dumał nad tem, że nie zdawała mu się być zupełnie szczęśliwą, i nad tem, dlaczego wypytywała go o Helenkę Grodecką, i zkąd wiedziała, że ją zna? Mimowoli zwrócił rozmowę bliżej do tego przedmiotu.
— Kuzyn pani, pan Skryptowicz, zrobiłby mnóstwo satyrycznych uwag, gdyby nas usłyszał mówiących o „ideałach“.
— Ach, Skryptowicz! — rzekła z pogardą. — Jest to człowiek niesłychanie trywialny. Nie zwracam nigdy uwagi na to, co on mówi. Dziwi mię raczej, że są inni, na pozór ludzie z sercem i z głową, którzy prawią niemal to samo, co mój kuzyn, i zaprzeczają wszystkiemu, czego nie mogą dotknąć się, ująć, zmierzyć lub zważyć. Ale panna Helena — dodała z uśmiechem — wierzy w ideały? Nie stroi sobie żartów z niczyjego uczucia, dlatego, że ono nie jest pozytywnie uzasadnione, matematycznie obliczone co do chwili, miejsca, i kierunku swojego wybuchu? Niech pan się nie gniewa na mnie — dodała widząc niemiłe wrażenie, jakie sprawiały jej słowa. — Widzę, że byłam niedyskretną, i że chcąc żartować bez celu, drasnęłam ponoć dotkliwą na seryo stronę.
Niezmiernie łagodne i dobrotliwe spojrzenie, i podanie ręki do przyjacielskiego uścisku, towarzyszyło tym słowom. Pani Helena i Wacław wrócili do zamku w najlepszej komitywie, i z budzącą się, obopólną, przyjacielską sympatyą ku sobie.
— Nie jest-że to grzechem — zawołała pani Helena wchodząc na werandę, gdzie szlachetny kunszt wista prosperował jeszcze ciągle w najlepsze — nie jest-że to grzechem przepędzać w ten sposób najpiękniejszy wieczór czerwcowy, wędzić się w dymie cygarowym, smażyć się w dusznem powietrzu, i nabawiać się uderzeń krwi do głowy za pomocą piwa i śliwowicy! I to jest klub „pozytywistów!“ Pożal się Boże! To się nazywa szukać prawdy w życiu!