Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się, że chciałam panu wyrządzić psotę; myślałam, że kasztan mojego męża zatrzyma się także pod panem niespodzianie, i że pan będziesz musiał chwycić się grzywy. Rada jestem, że mi się nie udało. Prawda, jak Rymiszów pięknie wygląda z tej góry?
— Przecudnie. Znam ten punkt oddawna, bo urodziłem się w tych stronach, i wychowałem się w cieniu lip, które tam widać obok kościołka. Mnóstwo wspomnień z lat dziecięcych łączy się dla mnie z tym krajobrazem, często smętnych, ale zawsze rzewnych, a nieraz miłych.
— Ach, ten kościołek! W istocie, nie znam nic poetyczniejszego! Lubię go niewymownie. Czy uważałeś pan obraz Matki Boskiej nad wielkim ołtarzem? Sprowadziłam go z Włoch, chociaż Tadeusz śmiał się ze mnie, że go przepłaciłam, bo dałam się oszukać handlarzowi, który wmówił we mnie, że jest to oryginał Rafaela. Mniejsza o to, mam szczególną predylekcyę, powiem nawet, szczególne nabożeństwo do tego obrazu. Nic wznioślejszego i bardziej rozczulającego, nad wyraz miłości i dumy macierzyńskiej, z jaką Bogarodzica piastuje swoje dziecię. To jest prawdziwy ideał matki! Coś nad wszelki opis świętego, wielkiego. Zdarza mi się, że czasem po południu proszę księdza Chyżyckiego, ażeby mi kazał otworzyć kościół, i długo długo siedzę i dumam z oczyma wlepionemi w matkę z boskiem dziecięciem na ręku! Matka! Jakie to słowo!
— Państwo — zapytał Wacław nieśmiało — nie mają dzieci?
— Niestety — westchnęła pani Zamecka — niebo odmówiło mi tego szczęścia! Jest to moim „niedoścignionym, nieziszczonym ideałem“, i dlatego zapewne tak mię wzrusza ten obraz. Jest on dla mnie tem, czem dla człowieka nieszczęśliwego zabytek, którego widokiem pieści się, przypominając sobie szczęście prześnione, wyrojone, w rzeczywistości niezaznane!
W tej chwili demoniczny wyraz znikł był zupełnie z jej twarzy, i była znowu łudząco podobną do Helenki. Wacław porwany był, przejęty sympatyą dla uczuć, które