Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/039

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ja myślę, że jasny pan potrzebuje pieniądzy? No, może jest jaki podpis?
— Zamknij drzwi, i chodź tutaj.
P. Simche Berger uskutecznił to polecenie, wyjrzawszy poprzednio na kurytarz, i zbliżył się do p. Alfreda na palcach, jak gdyby najmniejszy łoskot mógł przeszkodzić zawarciu interesu tak delikatnej natury.
— No, a kto podpisze? — zapytał po cichu.
— Panna Helena Podwalska, moja narzeczona.
— Cś, cś — zauważył p. Simche, kiwając głową w prawo i w lewo. — Taka piękna panna, hrabianka! To ona sama podpisze?
— Czy myślisz może pójść do niej i pytać się, czy podpisała?
— A gdzie tam! Ja przecież wiem, że to nie wypada. Jaśnie pan może być pewnym, że u mnie nikt nie będzie widział tego podpisu. Jaśnie pan włoży weksel w kopertę, i zapieczętuje ją swoją pieczątką, a ja na terminie oddam ją nietkniętą. A dużo jaśnie pan potrzebuje pieniędzy?
— Tysiąc reńskich.
— No, niech jaśnie pan zrobi weksel na tysiąc pięćset, i niech jaśnie pan weźmie podpis, a ja tu będę za dwie godziny i przyniosę pieniądze. Oto jest blankiet.
P. Simche wyszedł, a p. Alfred odsunął szufladę w stoliku stojącym obok sofy, i począł przerzucać znajdujące się tam papiery. Było tam wiele listów i biletów od Heleny, podpisanych jedynie jej imieniem chrzestnem. Po dłuższem szukaniu atoli p. Alfred znalazł list z podpisem: „Helena Podwalska“. Nie tracąc czasu, przystąpił do okna, położył blankiet wekslowy na podpisie i dość śmiałą ręką przekopiował go ołówkiem. Następnie wrócił do stolika i po ołówku wypełnił podpis atramentem, i posypał go starannie piaskiem. Porównał jeszcze kopię z oryginałem, uśmiechnął się i powiedział sam do siebie:
— Nikt nie może wiedzieć, do czego mu się przydadzą listy miłośne. Jest to niezły zwyczaj, chować takie