Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/010

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ułożenie, wszystko to razem czyniło go nader ujmującym i miłym. Mówił dobrze i wytrzymywał bez szwanku francuzką konwersacyę pani Trzecieszczakiewiczowej, która dla ćwiczenia swoich elewek nie mówiła prawie nigdy innym językiem. Pomagał młodemu poecie potępiać tendencyę jakiejś książki, która się była pojawiła niedawno i o której treść dopytywała się młodziutka deklamatorka. Był pełnym zachwytu, gdy całe towarzystwo od czasu do czasu intonowało chórem chwałę wielkiego mistrza, obecnego w tem gronie, a ku wielkiemu tego wielkiego mistrza zadowoleniu wewnętrznemu ruszał lekceważąco ramionami, gdy wspomniano o Liszcie, albo o Tausigu. Jednem słowem, był to młody człowiek, który umiał być przyjemnym każdemu, i który zachowywał się ozięble tylko wobec jednego gościa w całym salonie.
Gościem tym był pan Tadeusz Zamecki, jegomość nieco już szpakowaty, nieco otyły, gruby przytem posesyonat i od niedawna wdowiec, jak świadczyła żałoba, którą nosił. Pani Podwalska, zmuszona nadzwyczajnemi tego dnia okolicznościami do częstego zaglądania do kuchni, poruczyła go była szczególnej opiece panny Heleny, między niego tedy i między wielkiego mistrza dzieliła córka gospodyni domu ową wyższą dozę towarzyskich względów, jaką się obdarza gości rzadszych i znakomitszych. Może to raziło pana Alfreda? Wszak miał prawo uważać się nieledwie za domowego u pani Podwalskiej, i nie mógł urażać się tem, że go rzadszy przybysz na drugi plan spychał. Oprócz tego, p. Zamecki mimo wszelkiej attencyi, jaką mu wyświadczano, nie zdawał się bynajmniej zgadzać z całem towarzystwem. Wielkiemu mistrzowi przyznał się otwarcie, że woli „wyraźnego“ mazura albo polonesa, niż wszystkie kompozycye, które słyszał na wczorajszym koncercie. Panią Trzecieszczakiewiczowę zgorszył zdaniem, że wieczorne nabożeństwa są nadmiarem zbytecznym, i powołał się w tej mierze na swojego proboszcza na wsi, który miał powiedzieć z ambony, że całodzienne siedzenie w kościele jest próżniactwem i obrazą Boga. Najgorzej zaś starł się z młodym poetą, który świegotał jak