Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Właśnie dlatego potrzeba, aby kto inny mówił za ciebie.
— Ty... mówiłaś za mnie? Nałamałem sobie niemało głowy nad tem, zkąd przyszło do korespondencyi między wami. Powiedz-że mi, droga Hermińciu, co się stało?
— Opowiem ci zaraz, ale wprzód musisz mi opisać wasze pożegnanie i wszystko, co z tem ma związek; wszak zostałeś jeszcze cały tydzień we Lwowie po ostatnim liście, który pisaleś do mnie, i winieneś mi sprawozdanie z tego czasu.
Opowiedziałem wszystko to, czem udręczyłem szanownego czytelnika w poprzednim rozdziale, a wspomnienia, które tym sposobem sam wywołałem w mojej duszy, za~ tarły w znacznej części przykrą senzacyę, jakiej doznawałem przed chwilą. Ani się spostrzegłem, kiedy stałem się na nowo tym samym zakochanym inżynierem, który jechał ze Lwowa tutaj, wśród pomiarów i kosztorysów, myśląc tylko o Elsi, i o tem, co mogła pisać do Herminy — tym samym szczęśliwcem, co miał parę niezabudek obwiązanych białą atłasową wstążką, na której najbardziej ubóstwiana rączka wyszyla mu złotemi nićmi przykazanie: Nie zapominaj o mnie. Nie, to nie była mara, goniąca mię światem, to był bardzo namacalny atłas i rozkaz przytem wcale niedwuznaczny. To też ukołysany na nowo błogiemi uczuciami, z lekceważeniem prawie powtórzyłem Herminia rozmowę, którą miałem z Józiem o ostatniem mojem widzeniu się z Elsią. Wyobraźcie sobie państwo, że ten nieznośny chłopiec twierdzi, iż to cisza letnia w mieście, i pewna melancholia rozlana nad każdym wyjazdem i każdem pożegnaniem usposobiły jego siostrę tak sentymentalnie, a w gruncie, gotowa była śmiać się i bawić w Krynicy, w Karlsbadzie albo w Ems tak wesoło i swobodnie, jak gdyby miała z sobą wszystko, co jej było miłem lub drogiem.
— Ależ to okropny sceptyk, twój Józio — powiedziała Hermina. — Na szczęście, posiadamy dokumenta, które zupełnie inaczej świadczą o mojej przyjaciółce, Elsi. Jest wesołą