Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom II.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wuskim: jak kozacy żalą się Emirowi, że czeka ich tam w Ukrainie opuszczona rodzinna strzecha, że tam dziewczę stoi u wrót, wygląda lubych, i płacze i ręce łamie.

„A nas światem gonią mary

Poza obce rzeki,
A my wieziem drogie dary

Do pogańskiej Mekki!“

Tak jakoś dziwnie przypadła. ta zwrotka do nastroju mojej duszy, że zamiast odpowiedzieć Herminie Wprost na serdeczne jej słowa, zwiesiłem głowę na piersi, i gdy się żaliła, że kiedyś tak samotną będzie na świecie, z ciężkiem westchnieniem powtórzyłem:
— A nas... mnie, mnie, światem gonią mary!
Hermina zrobiła ruch, jak gdyby się ocknęła, puściła moją rękę i przychylając się ku mnie na ławeczce, uważnie wpatrzyła mi się w oczy.
— Mary? jakie mary? — zapytała.
— Ty wiesz najlepiej — odpowiedziałem półgłosem.
— Nie wiem nic o marach — rzekła, zmuszając się do wesołości — wiem, że wieziesz drogie dary, bo serce niewątpliwie jest najdroższym darem, ale twoja Mekka nie jest wcale pogańską. Znajduję przeciwnie, że jest to bardzo dobra, bardzo chrześciańska Mekka! Gdybyś wiedział! Ale nie wiem, jak ci to powiedzieć... mam relikwię z twojej Mekki, mam ją tu przy sobie! Nie uwierzysz, jak niecierpliwie czekałam twojego przybycia, aby ci ją pokazać, a tymczasem, cieszyłam się nią sama jedna. Musisz zresztą wiedzieć coś o niej, bo adres uzupełniony był twojem pismem, i to na szczęście, bo inaczej stosownie do przyrzeczenia danego rodzicom, musiałabym była dać im list do odpieczętowania, czy znowu nie jaki anonim.
— Wiem tylko tyle, że Elsia pisała do ciebie, i że dała mi list, abym go oddał na pocztę. Było to w chwili rozstania, i nie mogłem dowiedzieć się nic więcej; zresztą, gdybym był nawet miał czas, nie byłbym tego dokazał, ja... nie umiem nigdy rozmówić się z nią tak, jakbym chciał.