Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tak mi zaimponował ten łatwy i przyjacielski ton p. Klonowskiego, że W odpowiedzi zdobyłem się zaledwie na dobitne ruszenie ramionami. Czułem zresztą, że wypadek, który spotkał komornika, sprawiłby przyjemność mojemu opiekunowi, a ponieważ nie zależało mi wcale na tem, by mu uprzyjemnić jego ból głowy, więc postanowiłem milczeć.
— Hm, hm — prawił dalej, spostrzegłszy to moje postanowienie. — Czy ci może czego potrzeba? Co myślisz zrobić z sobą? Mów, mamy teraz właśnie czas rozmówić się w tej mierze. Jakie masz widoki na przyszłość?
— Chcę kończyć szkoły, i chcę prosić pana, abyś mię pan uwolnił od swojej opieki. Jeżeli pan chcesz zatrzymać swoją władzę z obawy, aby kto inny, Objąwszy ją, nie zwrócił jej przeciw panu, to niechaj pan ją zatrzyma nominalnie, ale niechaj mi pan zostawi swobodę rozporządzania sobą, jak mi się podoba.
— A cóż ty myślisz, gagatku — zagadnął mię zmienionym nagle tonem p. Klonowski — czy myślisz może, że mam zamiar niańczyć ciebie i pilnować, abyś sobie nosa nie rozbił? Rób sobie co chcesz, jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz. Masz jeszcze w depozycie sądowym, po strąceniu pięciuset reńskich, które wydałem na twoje wychowanie, około dwiestu złr. Masz je tutaj, i bądź zdrów! To mówiąc, wyjął pugilares z pod poduszki i podał mi pieniądze, które wziąłem bez wahania.
— Czy mogę na seryo odejść i być pewnym, że mię pan już przez żandarmeryę sprowadzać nie będziesz?
— O, możesz śmiało; skoro tylko przestaniecie procesować się ze mną, ty i Wielogrodzki, to bądź przekonanym, że ani zapytam o ciebie. Ale jeżeli chcesz wracać do Starej Woli, to musisz jechać ze mną, wypada przecież abym cię odesłał. Zresztą teraz, w żniwa, nie dostałbyś fury. Przyjdź tutaj jutro rano, i pojedziesz ze mną.
Muszę wyznać, że był to opiekun, który miał bardzo dobroduszny sposób obdzierania swoich pupilów z ich mienia. Jednego wyprawiał do Wiesbaden i do Homburgu,