Strona:Jan Lam - Głowy do pozłoty Tom I.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ledwie lat trzydzieści sześć, a mogę już spoglądać na moją przeszłość, na walkę z nędzą i niedostatkiem, na pracę o kawałek chleba powszedniego, jak na sen nieprzyjemny, który nigdy nie wróci. Obym z równym spokojem i równą otuchą mógł spoglądaćzna inne doświadczenia, na inne boleśniejsze strony tej walki z życiem, którą przebyłem!
Tu przyjaciel mój westchnął głęboko — przypomniałem sobie, że przed laty kochał się ponoś dość nieszczęśliwie, że odstrychnęli się byli od niego najlepsi jego przyjaciele, a ludzie poważni, sensaci, kiwając rękami, powtarzali o nim z pogardą: „Ladaco!“ Zrozumiałem, o jakich chciał mówić doświadczeniach, iwidząc przed sobą człowieka, który wcale nie wyglądał, jak „lada co“, kiwnąłem także ręką, na znak lekceważenia niesłusznej opinii.
— Rozumiem, co chcesz powiedzieć — mówił dalej Edmund. — Ty, jako fabrykant opinii publicznej (tu zrobiłem minę ile możności skromną) możesz śmiać się jej w oczy, jak augur rzymski. Ja nie należę do jej regulatorów, a robię to samo. Lekceważyłem ją, gdy byłem jednym z wielu tureckich świętych tej katolickiej krainy; lekceważę ją dzisiaj, kiedy potrzebowałbym tylko kazać wylakierować moje herby na kilku karetach, zaszeleścieć walorami, które mam w pugilaresie, nakarmić kilkanaście dusz lokajskichi posłać je po tę waszą Opinię, aby przyszła łasić mi się u nóg, jak dobrze wytresowany wyżeł. Nie to, co innego boli mię czasem, ale mówić o tem nie lubię. Jeżeliś ciekaw, to za granicą, z nudów, spisałem coś nakształt mojej biografii, weź i przeczytaj.
Nie bez wewnętrznej obawy wziąłem do ręki podany mi dość spory manuskrypt; niektórzy bowiem autorowie nietylko wtykają nam dziennikarzom swoje prace, ale mają jeszcze pretensyę, abyśmy takowe czytali, i biorą nas później na egzamin, o ile oceniliśmy piękności ich stylui polot ich gieniuszu. Edmund przerwał trapiące mię myśli nagłem zapytaniem:
— Jakże się tobie powodzi? Ile już kamienic kupiłeś we Lwowie?