Strona:Jan Lam - Dziwne karyery.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Muszę się tu zastrzedz, że jeżeli powiadam, Stanisławowi „biło serce“, to oddaję jedynie hołd zwyczajowi powieścio-pisarskiemu, nie opartemu bynajmniej na prawdzie fizyologicznej. Prawdą fizyologiczną jest, że w wypadkach podobnych nie bije nam serce, ale doświadczamy raczej jakiejś na pół przyjemnej nudności w okolicy żołądka. Lecz skoro już raz napisałem: serce, to niech będzie serce — jednakowo uważam, że pisząc już szósty rozdział tej powieści, bardzo mało znalazłem w niej dotychczas miejsc na to, co zdaniem łaskawych czytelniczek i niełaskawych powieściarek powinno być główną treścią każdego „romansu“, to jest na sprawy serca. Pochodzi to ztąd, że jestem realistą, i że przeto na żaden sposób nie mogę miłości przyznać więcej miejsca w powieści, niż ona go zajmuje w życiu. W życiu zaś, zajmuje go ona bardzo mało, a najczęściej, nic wcale. Kto się kiedy kocha na prawdę? Chyba człowiek w tym wieku i z tem nieśmiałem usposobieniem, co Wołodecki. — Inni nie mają czasu kochać się, bo zdobywają serca szturmem — inni znowu, kupują sobie kobiety albo sprzedają im się za posag. Tego rodzaju transakcye zbyt są jednostajne, by warto o nich pisać tyle, ile się pisze. Błogo mi, że mam na kanwie młodzieńca na seryo zakochanego!
Wybierał się tedy Stanisław do pp. Kluszczyńskich, ale nim się wybrał, musiał jeszcze dopilnować wyjścia numeru i odebrać pocztę. Między listami był jeden do niego, od matki, z którego wyjątki muszę tu powtórzyć, jako ważne dla mojego opowiadania.
„Musi to być bardzo szlachetny człowiek, ten pan doktor Mitręgowski, o którym mi piszesz — mówiła pani Wołodecka. — Niechaj błogosławieństwo staruszki, i matki, przyczyni mu szczęścia i powodzenia w życiu, za to, że ci podał tak w porę rękę pomocną. Wiem, że nie potrzebuję ci przypominać, jak dalece powinieneś mu być wdzięcznym, bo ty także jesteś dobrym, bardzo dobrym, kochany Stasiu. Dałam Salewiczowej całą setkę, którą przysłałeś, za ten jakiś jej los — choć żydzi wciąż powiadają, że to nie ma