Strona:Jan Grzegorzewski - Pierwsza wyprawa zimowa przez Zawrat do Morskiego Oka.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żyć za wezgłowie, cofamy się z dzwoniącemi zębami i z żałośnem wspomnieniem noclegu przy hali Gąsienicowej. Żałość ta snać zmogła najłacniej D....skiego, jako najmłodszego z nas, bo rychło zasypia snem twardym. Górale zawijają się w czuhy i szeregiem kładą się na ziemi, głowy i ramiona oparte o kamień, a nogi zbliżone do ognia.
Z półjawu sennego budzę się po godzinie. Ogień nieco przygasa, rzucając tylko czerwone błyski na białe trzy postacie góralskie, zwinięte rzędem w kłębek Z drugiej strony pochylona nad ogniskiem postać niewieścia czuwa nad niem i widocznie jak duch opiekuńczy nad całą naszą drużyną uśpioną, bo oto rzuca gałązkę kosodrzewiny do gasnących zarzewi, a przy buchającym ich blasku widzę, jak poprawiwszy sukienkę swoją, obszywa nas, cerując zdarte w wędrówce rękawice nasze. Po chwili wstaje ostrożnie, przykrywa i otula drżącego we śnie krewniaka, zwraca się ku góralom i pochylona nad Gustawem wsłuchuje się z trwogą, a współczuciem w jego senny pomruk i ciężkie z jękiem westchnienie: Kto wie co walka życia mogła osadzić smętnego na dno duszy tego dziarskiego, wesołego dla światu a bezdomnego górala? I znów siada, znów skrzętnie pochyla się nad robotą. Cisza dokoła ze smętkiem króluje. Zbłąkany promyk księżyca zagląda ciekawie przez szczelinę i cofa się trwożny, spędzony podmuchem wiatru i czerwonym połyskiem buchającej gałązki kosowej. Jękowi wiatru daje odzew nowe westchnienia z piersi góralskiej. I znów cicho, posępnie, żałośnie.....

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Jeżeli rycerstwo niewieście, bojujące w obronie uciśnionej połowy rodzaju naszego, pragnie jak najraźniej spropagować mężczyzn na rzecz równouprawnienia szatnego i emancypacyi swojej od długich sukien, niech ich wyszle razem z damami o sukniach powłóczystych w góry, a zwłaszcza na Zawrat w zimie. Najgwałtowniejsze oracje Cycerona przeciw Katylinie wydadzą się wówczas gruchaniem kochanka, a mową anielską filipiki Demostenesa wobec tych, jakich nie poskąpi turysta męski modystkom. W jaki sposób towarzyszka nasza plącząc się co chwila w zwojach swej długiej sukni zdołała przejść Zawrat, to pozostanie tajemnicą jej sił niewieścich, ale że się nie cofnęła ztamtąd przed gwałtownością mojej filipiki, to już pozostanie za-