Strona:Jan Chęciński - Beczka pacierzy.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zdrowie twoje mężu! — i łyknęła.
Łyknął następnie i to ze smakiem chłop, potem każda ze sąsiadek wypiła również po jednym.
— Babo, mnie coś nie dobrze, — rzekł mąż do swojej, — dajże jeszcze jeden.
Kobiecina nalała co tchu świeży kubeczek, a mówiąc, zdrowie twoje! wypiła spiesznie i znów nalała pełny kubeczek, który również łakomie chłop do gardła przechylił. Aż tu nagle wszystkim zakręciło coś pod dołkiem i miękko im się robi: jedno patrzy na drugiego i mimo woli ręką zatykają usta. Pierwszy skoczył do kąta chłop i trzymając się ręką ściany... począł stękać, a następnie wymiotować, za nim jakby na komendę zerwały się sąsiadki i każda toż samo czyniła... Zebrało na womity i samą szynkarkę, która wyrzucając ze siebie wypity trunek, wołała: wynoście się, e e e... na pole e e e, bo mi podłogę powalacie.
Trzymając się, ściany, wyszli wszyscy. A był mały ogródek przed domem, w nim zaś wiele trawy. Na trawę tedy poupadały kobiety, której uchwyciwszy się rękoma, schylały co chwila głowę ku ziemi i z głębokości wnętrza oddawały wypity trunek.
Między niemi był mąż służącej, który najgłośniej ze wszystkich stękął jęczał.