Strona:Jan Żyznowski - Z podglebia.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kie możliwe skrupuły jej wytłumaczyć, w dodatku, jestem przekonany, że pan Seweryn nie miałby nic przeciwko takiemu ułatwieniu życia pani, przeciwnie!..
— Seweryn? — odjęknęła Helena, jak echo, które pochwyciło dźwięk najgłośniejszy i najważniejszy.
— Czasu trwania wojny dziś przewidzieć niesposób. Przyjazne i braterskie — mówię bez ironji — porozumienie się narodów, zanudzonych przez cały szereg lat prawami, kodeksami i głosami sumień, należy przypuszczać, będzie trwało tak długo, póki nędza, ciała kalekie, łby nadwyrężone, płuca podziurawione i serca żołnierzy w przedziwnej beztrosce podczas wojny bijące nie zapragną trosk, które im się beztroską nie wyobrażą odnowa; nie zatęsknią do paragrafów różnych kodeksów i do tego, co kościół wojujący wyrył na frontonie swoim: Nie zabijaj! Żołnierz od stóp do głów uzbrojony, wychodzący z ojczystego miasta na spotkanie takiegoż samego uzbrojonego człowieka, unosi w pamięci oczyma zdjęte ze ścian świątyni słowa: nie zabijaj poto, by móc zabijanemu przezeń człowiekowi na pożegnanie ostatnie rzucić: „A widzisz, nie zabijaj!“ Długo zatem będzie musiała pani czekać.
— Będę czekać!
— Ja wiem! Czy mogę pytać szczerze i prosto, czy mogę tak samo mówić do pani?
— Ależ ma się rozumieć!
— Miłość pani, taka właśnie miłość, na którą patrzę od kilku miesięcy, ma inne, niż zwyczajne przyczyny. Pani jest kobietą bez zdrady, bez możności istotnej zdrady, bo przeszłość odebrała pani wszelką fizyczną