Strona:Jan Żyznowski - Z podglebia.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tworzyła całe prawie obrazy tyle ponure, jednocześnie tak logicznie i bezpośrednio wyrastające ze słów kochanka, że Helena dojrzała jako jedyny ratunek — śmierć.
W najważniejszym co do treści, końcowym ustępie listu wyczytała wyrok: „Chcąc wrócić do Ciebie, muszę przebyć tutaj pięć lat. Myśląc o Tobie, myślę najpierw o tych pięciu latach mej służby w Legji i o wojnie... Tutaj na froncie najśmielsze nadzieje nie sięgają poza czas kilku tygodni. Co kilkanaście dni, t. j. podczas odpoczynku będzie pisał do swojej (zapewne jeszcze) Heleny, jej Seweryn“.
Na tło rozpacznej tęsknoty wyszły z całą potęgą okrutnego znaczenia dwa słowa zwątpienia kochanka, w nawias ujęte: „zapewne jeszcze“. Najmiłościwszą skreślone ręką wraziły się w jej serce bólem ponad wszelkie wypowiedzenie... Tamto wszystko mogła zelżyć, przekleństwem sięgnąć bowiem tamto: te pięć lat i wojna — były nie z niego, były przymusem rozłąki, siłą wrogą, lecz tego, co poprzez taki świat podało jej zwątpienie Seweryna, nie wolno jej było tknąć ani myślą, ani słowem zagniewanem. Jakże wytłumaczy mu, jakże zaprzeczy, jakże przekona go, by się nie odwrócił i tam ze złem o niej sądzeniem nie został. Cierpienie podpowiedziało jej, jako dowód niewinności — śmierć.
Przywołała na świadectwo swej tęsknoty ściany pokoju i wszystko, co w nim było. Potwierdziły. Cofnęła się cała w głąb siebie, przypomniała sobie wszystkie myśli, sny nawet wszystkie, cały ten czas rozłączny — była bezgrzeszna. Nieubłagana koniecz-