Strona:Jan Żyznowski - Z podglebia.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ksiądz Kajetan Szypułka, serdeczny przyjaciel nieboszczyka, baczył pilnie nietylko na bieg spraw z ostatnią wolą zmarłego związanych, ten wglądał surowo i pilniej jeszcze we własne serce i sumienie, czy aby w ostatecznym są porządku, i, Boże uchowaj, nie obciążone są winą niedopatrzeń lub lenistwa w wykonywaniu przyrzeczeń i ślubów razem z Narżewiczem Bogu złożonych.
W wielkim kwadracie, prastaremi sosnami otoczonym, już w pierwszych miesiącach pokoju wróconego ludziom przez Wszechmocnego na okrwawioną ziemię, z miast najlepsi cieśle sprowadzeni pracowali nad wzniesieniem kaplicy. Wzgórze, Wygwizdowem zwane, w połowie stoku zostało w krąg oparkanione, piasek nawozem wzmocniony i trawą dokładnie obsiany.
W miesiąc najwcześniejszy, pierwszej od lat, wiosny spokojnej, na wzgórzu panującem nad całym obszarem pól miedzborskich stanęły nieopodal siebie całkowicie skończone: drewniana kaplica i domek dziwny, do wiatraka z kształtu podobny, jeno że bez śmig, zato z wielkiemi oknami, patrzącemi we wszystkie cztery strony świata. Domek ten osobliwego pozoru wystawiony według pozostawionego przez Macieja Narżewicza rysunku miał być mieszkaniem Klemensa, który ze względu na chorobę płuc nie mógł mieszkać we dworze, położonym zbyt nisko, nieopodal łąk i wielkich stawów — dworze prawie że obecnie nie istniejącym, bo częściowo zrujnowanym podczas wojny. Budyneczek składał się z dwóch obszernych pokojów, każdy na innem piętrze, umeblowanych