Strona:Jan Żyznowski - Z podglebia.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cierpliwie przez nich oczekiwanego. Rozumiał, że w chwili, gdy staje naprzeciw Seweryna i Heleny, schodzą się nagle trzy oddzielne człony, że następnie te trzy człony zespalają się w jedność niepodzielnego istnienia. Rozumiał również, że każdy z tych trzech oddzielnych członów bytuje jedynie dzięki świadomości uczuciowej o zależności własnej, jak również o warunkowaniu przez istnienie swoje, istnienia dwóch pozostałych części. Wierzył, że owe trzy byty ściągnął w jedno miejsce skutek wielu przyczyn — przyczyn niejako sprzymierzonych w działaniach. Rozpatrywał wielokrotnie, zawsze zaczynając od siebie, sens życiowy każdego z trzech poszczególnych spojeń.
Od kilku lat, co wieczora i co ranka stwierdzał prawdę własnego serca, w którem żyła tragiczna miłość dla Heleny. Od kilku lat, co wieczora i co ranka mózg jego stwierdzał okrutną prawdę samotności, wszystkich jego pragnień, marzeń i beznadzieję nadziei serca. Ogarniał wszystkość swego życia potarganego od wewnątrz, pozbawionego wszelkiego znaczenia i nie mogącego wyhodować żadnego zamiaru, któryby się ciałem stał. Obecnie odczuwał z przedziwną jasnością słabość swoich rąk, które ciągle wyciągały się jeszcze, by dźwignąć ciężar, do niczyich już rąk ani wagą, ani kształtem niedopasowany: Helenę.
Helenę, kobietę, którą bezmyślna — wykoślawiająca ją od najwcześniejszych lat dziewczęcych — rozpusta, następnie prostytucja jawna, cyniczna, następnie miłość do zbrodniarza, wreszcie zawód napiętnowanego miłością ciała wywlokły w chorobę świę-