Strona:Jan Żyznowski - Z podglebia.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

złudzeń ludzkich. Tem „tykaniem świętości", zdawało mu się — truł bakcyle swej choroby. Zresztą owo zamiłowanie do bluźnierstw przyszło, zarówno jak cała filozofja życiowa Klemensa, z czasem wielu doświadczeń, powtarzającej się groźby śmierci, niemocy lub miotań się w gorączce.
Po ośmiu latach kuracji, czyli wypchnięcia chudemi częściami swego, Boże zlituj się, ciała kilkunastu, a może kilkudziesięciu leżaków, wdychaniu zwykłem i regulaminowem górskiego powietrza, naczytania się niezmiernej ilości książek, pokornem wypróbowaniu wewnętrznie i zewnętrznie wszystkich nowo wynalezionych środków, „radykalnie" leczących gruźlicę, stworzenia zgoła osobliwej filozofji i prawa dla dziedzicznie gruźlicą obciążonych ludzi, Klemens wrócił do Miedzborza, by westchnąć nad świeżą mogiłą Macieja i zamieszkać na stałe w pustym dworze miedzborskim.
Narzewicz w przeczuciu śmierci, czy też z innych, jemu tylko wiadomych, pobudek na dwa tygodnie przed ostatecznem rozstaniem się ze światem sprzedał Narzewo, pieniądze zaś otrzymane ze sprzedaży przesłał do paryskiego Credit Lyonais na nazwisko siostrzeńca. Materjalnie tedy byt Klemensa był zapewniony, tem bardziej, że Miedzbórz, oskrobany twardą ręką Macieja, ze wszystkich długów, wzmocniony w miejscach jałowych wszelakiemi superfosfatami, amonjakiem i saletrą stał się wzorem dobrze postawionych majątków.
Klemens z podziwem patrzył na owoce wieloletniej i systematycznej pracy zmarłego, wzruszał się ser-