Strona:Jan Żyznowski - Z podglebia.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i suchoty otrzymał jako jedyny spadkobierca po swych rodzicach, dawno już pomarłych na gruźlicę, która ich niegdyś w jakiemś sanatorjum szwajcarskiem zbliżyła i kazała zwykłą następnie rzeczy koleją zaprzysiąc sobie wzajem miłość na całe życie. Owocem tej miłości był Klemens. W dziewiętnastym roku swego życia, wtedy właśnie, kiedy wieczorne gorączki i ranne poty zupełnie wyraźnie wskazały na chorobę chłopca, umarł ojciec Klemensa, zaś w rok niespełna — matka. Od osierocenia zaczęła się włóczęga Klemensa po świecie, a raczej po gabinetach medycznych sław europejskich i wszelakich uzdrowiskach. Na ratowanie życia młodego Grudowskiego łożył pieniądze bezmiernie szeroką garścią wuj jego, rodzony brat matki Klemensa, wielki i jurny szlachcic z Podola — samotny wdowiec, Maciej Narzewicz. Wrócenie siostrzeńcowi zdrowia stało się celem i jedyną ambicją życia Narzewicza. Z własnego Narzewa wyjeżdżał do rodzimej wsi Klemensa, Miedzbórza, częstokroć po dwa razy w miesiącu, aby nad wszystkiem mieć baczenie i własności chorego chłopca w całości utrzymać, zaś główne długi ciążące na majątku pospłacać.
Klemens zjeżdżał do Miedzbórza rzadko, przeważnie zjawiaj się na wezwanie wuja, który ściągał młodego panicza na wielkie doroczne fety, jak dożynki lub święta Bożego Narodzenia. Podczas krótkiej gościny Klemensa w swym majątku, nietylko Miedzbórz, lecz i najbliższe wioski sąsiednie świętowały dnie pobytu panicza. Muzyka, umyślnie z miasta sprowadzona, bez przerwy przygrywała całonocnemu hulaniu ludu miedzborskiego. Trzech karbowych stało przy otwar-