Strona:Jan Żyznowski - Z podglebia.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
VII.

Od czasu, kiedy przyjechali do Zakopanego trzecia jesień schodziła na dolinę podhalańską.
Z wiosną ostatniego roku przenieśli się z pensjonatu do chaty wysuniętej z całej zwartej gromady domów w pole, pod same prawie podnoże gór. Ze względu na swe ambicje architektoniczne i szpetne ozdoby chata była wyniesiona kiedyś do miana willi i nawet jakoś tam ochrzczona. Lata wojny wytarły z pamięci wszystkich, nawet właścicielki, imię własne owego budynku, ostatecznie ani chaty, ani willi tylko wprost zwyczajnie — domu stary Staszkowy. Dom składał się z czterech pomieszczeń: trzech izb rzędem ustawionych do słońca i kuchni, małem oknem na północ wyzierającej. W kuchni mieszkała właścicielka domu, owa właśnie stara Staszkowa nieurodzona gaździna, lecz dawno z pod Sącza do Zakopanego z synem przybyła kobieta. Syn w wojnie zgubiony bez wieści i znaku zostawił matkę we łzach nieskończonych, w niepewnościach i nadziejach, wreszcie w zupełnem poddaniu się Bogu, który ją za wiarę wielką i modlitwy serdeczne odnajęciem domu nagrodził i z nędzy okrutnej wybawił. W trzech izbach zamieszkali: Klemens i Helena. Od pierwszego niemal dnia życie obojga