Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a on to wytwór fantazji, zupełnie sprzeczny z tem, co istniało? Ten, ku któremu zwraca się chora myśl twoja i troska?
Ona głową potrząsła.
— Nie wiem nic o Nim, prócz tego, com przeczytała w księdze, opisującej Jego żywot. Ale tego mi dość, by Go miłować i pamięć Jego zachować we czci.
— Ależ, kobieto, czyż nie wiesz, że ja jestem Jego przeciwieństwem i zaprzeczeniem? Jakże możesz zarazem wierzyć we mnie i w Niego?!
— Wiem, panie, że z twego punktu widzenia masz słuszność, i że należałoby spełnić twe żądanie. Ale ja go nie spełnię. I choć wierzę mocno w ciebie, i pewną jestem, że będąc posłuszną, odzyskałabym zdrowie, ja ci posłuszną nie będę. Nie sprzeniewierzę się tamtemu! Wolę śmierć!
On patrzał na nią posępnie, poruszając cicho wargami.
— Winnaś umrzeć za karę niewierności twojej! — wyrzekł głucho.
— Wiem, że umrę! — rzekła z prostotą.
— A jesteś najcudniejszym z kwiatów ziemi, perłą, nieśmiertelne szczęście przynoszącą i godną władcy świata!
Ona cofnęła się i chciała wcisnąć się w tłum. Wyciągnął rękę, powstrzymując ją.
— Czekaj jeszcze! — zawołał. — Nie będzie powiedziano, że oczom moim zaświecił najcenniejszy ze skarbów tej ziemi, a jam dał