Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/318

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ostatniej, rozstrzygającej chwili! Słuchaj więc i zważ, jak wiele miłość moja poświęca dla ciebie!
Odetchnął jak pływacz, gotujący się do skoku z wysokości. Ona przestała się modlić, wpatrując się weń w mimowolnem oczekiwaniu czegoś niezwykłego.
— Słuchaj więc! Oto tych trzech ludzi i ten czwarty, którego stos palił się, gdyśmy odjeżdżali z zamku, to będą ostatnie ofiary. Uwolnię resztę. I nie tylko uwolnię z kaźni: dam im wolę wierzenia, w co zechcą, czczenia, komu im podoba się kłaniać. Nałożę twarde więzy na moją nienawiść dla zabobonu i miłość światła! Zrównam w prawach wiernych z tymi, którzy mi odmówią hołdu! Italję zostawię twemu papieżowi, o którym własne wasze przepowiednie mówią, że ma być ostatnim na swej stolicy, ale mniejsza i o następców, jeśli przepowiednie kłamią! Póki żywa będziesz i wierna mi, niech żyją i oni! Oto więc, z czem do ciebie przychodzę, niewiasto! To czego niegdyś dokonały zastępy Konstantyna, czego nie są dziś zdolne małpujące ich legjony, to potrafisz ty, byleś chciała! Składam moc w twoją dłoń! Odrzuciłaś dla siebie chwałę Cheruba: weźże przynajmniej mdłe przymioty dobroczynnych aniołów, których maluje na ścianach waszych świątyń tandeta chrześcijańskich pojęć i pędzlów! Cóż? Zgadzasz się?
Podniosła nań zwolna oczy i patrzała mu w oblicze z powagą i spokojem.