Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/317

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ojciec Kaliny, ale całkiem cicho, bo Kwaśniewskiego niebezpiecznie było drażnić, nawet, gdy się stało tak wysoko jak on.
Tymczasem jednak oprawcy dobijali ciężkiemi maczugami ojca Wincentego. Na środek platformy wniesiono Strafforda.
— Wstrzymać się! — nakazał Gesnareh.
I cofnął się do kajuty, zamykając drzwi za sobą.
Edyta klęczała z twarzą ukrytą w dłoniach. Usta jej poruszały się modlitwą.
Gesnareh przystąpił do niej, ujmując jej wątłe ramiona jakby żelazną obręczą.
— Słuchaj! — rzekł. — Oto ostatnia chwila! Brat twój zacznie wnet konać w męce. Ocal go! Bądź moją!
Nie odpowiedziała, tylko usta jej poruszały się prędzej i słowa modlitwy wychodziły z nich wyraźniej.
On zmilczał chwilę, potem znów jął mówić przyciszonym, drżącym namiętnością, głosem.
— Słuchaj! Słuchaj jeszcze! Ja wiem, że dla ciebie chwały i skarby tej ziemi nie mają ponęty! Ja wiem, że ci nie pilno podzielić ze mną władztwa nad ziemią ani tronu niebios! I to wiem, że już nie wybić ci z głowy tych posępnych baśni o piekle i szatanie, któremi mózg zaćmili ci uwodziciele. Ale ja mam jeszcze jedną kartę, której nie wygrałem, jedno wielkie słowo, które chowam w zanadrzu aż do tej