Przejdź do zawartości

Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

posłuszny. I oto posłał mnie Pan na ziemię, bym świadczył, że nadszedł już koniec czasów, i czynił wezwanie do pokuty i żeby słowu świadectwo dała krew!
Głos zdawał się wychodzić z głębi jakiejś pieczary, tak był stłumiony i głuchy. Słuchacze doznawali wrażenia, że rozwarł się przed nimi grób dawno zamknięty i że z jego głębi przemawia umarły. Strach wionął białą chustą i dreszczem zdjął serca. A on mówił dalej.
— A oto znamię końca wieków. Podniósł się syn nieprawości i złe czyni przeciw światłu, i znak zbawienia wydrzeć chce z dusz waszych. I przybrał na siebie postać syna światłości, i śladem stóp jego idzie miłosierdzie i łaska, i słowa jego, jako miód, a sieci złote w rękach jego. Uwiódł już wielu i widzę go, uwodzącego świat cały, widzę, jak pławi się we krwi wiernych i tępi znak wybranych ogniem i żelazem, i chwali się, że go wygniótł z oblicza ziemi. Ale to kłamstwo i ułuda! i nie zagubią one Prawdy! Oto bowiem gdy władza Bestji dojdzie szczytu i świat ogarnie, i kiedy wszelka moc doczesna w proch padnie, wówczas podniesie się mąż sprawiedliwy i zgromadzi przy sobie rzeszę tych, co nie zechcą kłaniać się Bestji, i odbędzie się bój wielki, ostatni bój świata. A wówczas strącony zostanie z wysokości prorok fałszywy, i rozbije się w prochu. A dokona tego nie ludzka moc, jeno siła Boża. A wtedy biada będzie tym, co dali się uwieść Nieprawemu, a błogoslawień-