Strona:James Fenimore Cooper - Ostatni Mohikanin.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lenia. Biały człowiek napełnia uszy indjanina kłamstwami, jego przebiegłość darzy go dobrami całego świata, a ramiona jego zagarniają wszystkie ziemie, od wybrzeża słonej wody, aż ku wyspom Wielkich jezior. Chciwość jego czyni go chorym. Bóg — dał mu wiele, ale on chce mieć wszystko. Takie oto są blade twarze. Stworzył też Wielki Duch ludzi, których skóra jest jaśniejsza i czerwieńsza od promieni słońca — ciągnął Magua dalej, spoglądając na niebo. — Tych ludzi stworzył według podobieństwa swojego. Dał im tę wyspę ze wszystkiem, co w niej rośnie. Wichry powyłamywały dla nich polany, słońce wygrzewa dla nich owoce, aby dojrzewały ku spożywaniu, a zima przychodzi i mówi, aby byli wdzięczni. Wiatr ochładzał ich w gorące lato, a zimą skóry zwierząt ochraniały ich przed zimnem. Jeśli walczyli czerwoni mężowie z czerwonymi, to tylko dlatego, aby wykazać swoje męstwo. Byli zawsze dzielni, byli sprawiedliwi, byli szczęśliwi.
Zgromadzeni słuchali przemówienia Magui bardzo uważnie.
— Wielki Duch dał dzieciom swoim różne mowy — mówił Magua dalej głosem jakby posmutniałym i stłumionym — aby byli rozumiani przez wszystkie zwierzęta ziemi. Niektóre plemiona umieścił on śród wiecznych śniegów w pobliżu niedźwiedzi, innym dał lasy, ale najmilszym z dzieci swoich dał on kraj nad słonemi wodami. Czy bracia moi znają imię tego ludu wybranego i wywyższonego nad inne ludy?