Przejdź do zawartości

Strona:Jakob Wassermann - Dziecię Europy.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

napotykał swoje imię. Wyczytywał je z dreszczem nadziei, że kiedyś napotka je w powiązaniu z jakąś ważną o sobie wiadomością. Na krótko przed podaną wyżej rozmową ze Schmidtem wyczytał w „Poczcie porannej“ — przypadkiem wpadł mu w ręce stary numer tej gazety — następującą zagadkową opowieść:
„Przed laty dziesięciu jakiś rybak wydobył z fal Renu nad Breisach płynącą butelkę, w której mieściła się kartka, zawierająca następujące słowa: „Zagrzebany jestem w lochu podziemnym. Nie wie o mnie nic ten, co siedzi na moim tronie. Znajduję się pod okrutną strażą. Nikt nie zna mnie, nikt nie szuka, nikt nie ratuje, nikt nie wzywa po imieniu!“ Pod temi słowy znajdował się niewyraźny podpis — wszystkie litery wyraźne dawały się odnaleźć także w imieniu Kacpra Hausera.“
Oryginalnem było to, że ta wiadomość — ongi podana przez „Gazetę Magdeburską“ i zapomniana doszczętnie — obecnie wygrzebana była ponownie ręką niewiadomego szperacza i powtórzona przez mnóstwo dzienników. Ktoś przypomniał z tej okazji, że w owym czasie pewien rząd oskarżył mnicha z zakonu Pijarów, iż on to wrzucił butelkę z zapiską do rzeki. Pijar ów został znaleziony bez życia w górskim lesie Wogezów. Sprawca mordu nigdy nie został wykryty.
Kronikarz „Poczty porannej“ uczynił przypisek: „Jeżeli ten ślad nie pomoże do odsłonięcia tajemnicy Norymberskiego znajdka, to cała nasza policja nie będzie warta złamanego gorsza.“