Przejdź do zawartości

Strona:Jakob Wassermann - Dziecię Europy.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale twarzyczka chłopca, nosząca wyraz niezwykle smętnej zadumy, wzruszyła go na ten raz, i mimowoli, z miększem drgnieniem w głosie, zapytał: „co ci jest?“ — „Myślę nad tem, czem będę!“ — odparł chłopiec, głowę wsparłszy na ręku. Radca pogłaskał go po twarzy, jakby mówiąc: „Rachunek się zgadza!... O tem powinieneś pomyśleć!“ Zapytał Kacpra, czy nie chciałby zostać introligatorem. „A czy będę mógł czytać wszystkie książki, które dadzą mi do oprawy?“ zadał pytanie chłopiec. „Nie! to byłoby zaniedbaniem swego zawodu!“ brzmiała odpowiedź. Wówczas Kacper wyraził chęć zostania zegarmistrzem. Pragnął bowiem wybadać, kto ukrywa się śród sprężyn starego zegara na wieży, aby pobudzać go do dzwonienia w odpowiednich odstępach czasu. Radca zmarszczył brwi: Kacper okazał się zbyt dziecinnym.
Nazajutrz baron Tucher powrócił do poruszonego w przeddzień tematu. Oświadczył Kacprowi, że jako doroślejszy, będzie mógł jadać obiad odtąd u siebie w pokoju, — że pobierać ma nauki jeszcze do jesieni; że, skoro zechce — umieszczony zostanie u introligatora. Aby dać chłopcu możność namyślenia się nad odpowiedzią w kwestji wyboru zawodu, baron siadł do fortepianu i grał długą sonatę. Gdy skończył, zwrócił się pytająco do chłopca. Ten ozwał się: „Ach, do tego, żeby być smutnym, nie potrzebuję wcale muzyki!”
Baron chrząknął niezadowolony. „Nikt nie pyta o twoje zdanie w sprawach muzyki. Możesz iść do swego pokoju.“