Przejdź do zawartości

Strona:Jakob Wassermann - Dziecię Europy.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nawiść zgorszonych narodów przeciw panującym — przeciw jego królowi?
Po wahaniu wszelako nazwał wyraźnie ów dom panujący, w którym wolno było domniemywać się zbrodni. Wskazał małżeństwo — nie bezdzietne, lecz pobłogosławione przez niebo mnóstwem dzieci — o tyle przecie dziwne, że w niem anioł śmierci oszczędził wszystkie córy, uprzątał jeno synów: jakoby dbał o zrobienie miejsca dziecku z małżeństwa morganatycznego przez usunięcie legalnych latorośli starego królewskiego rodu. „Nie było-ż to dziwnem — zapytywał nieubłagany Feuerbach — że matka, która powiła mężowi trzy kwitnące córy, dawała męskich potomków, skazanych już w kolebce na śmierć przedwczesną?“
To był system, który „nie wyglądał na wolę Opatrzności“! Albo trzeba byłoby sądzić, że Opatrzność czyniła coś w interesach polityki pewnego panującego domu — absurd! Tak twierdził Feuerbach. Dodawał trafnie: z wersją o wysokiem pochodzeniu Hausera godzą się nietylko jego marzenia senne, nie mające impulsu w obecnej rzeczywistości, ale i rozpuszczane zdawna w sensie analogicznym wieści. Mogą to być plotki. Ale nieokreśloność źródła i ciągłe powtarzanie ich wskazuje, że nie jest to dym bez ognia. Czyjeś złe sumienie, lub złość wspólnika, lub interesowna groźba — zdradza kawałek prawdy.
Przenikliwy sędzia nazwał nietylko dynastję i kraj — nazwał księcia, zmarłego przed laty