Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ne palą się dziwne, maluczkie a plastyczne zjawy.
I tak w drobnem, ruchliwem, czarodziejskiem odbiciu ujrzały oczy moje drogę świętą z Aten wiodącą i pochód nocny z płonącemi żagwiami, z niesieniem posągu odrodzonego Dyonizosa, symbolu ofiary i zmartwychwstania. Wżera się wgłąb mych źrenic kształt i ruch, przelewanie się świateł i cieniów.
Potem na wyniosłości w otoczeniu drzew uciszonych dostojność świętych budowli, zamkniętych jeszcze i tajemniczych.
Otwierają się zwolna pierwsze ochronnych murów wierzeje.
Potem szereg scen cudnych, malowanych doskonałością ruchów plastycznych i przemiennem natężeniem wyrazu. Twarze o ustach zamkniętych, wszystkiemi rysami mówią. Żyją linje ramion i rąk.
Oto Persefona, dziewica we wdzięku wczesnej wiosny, wśród przestrzeni czarownych łęgów. Zerwała kwiat swej żądzy. Otwiera się głąb Hadesu.
Oto Demeter w smutku jesiennym przez puste pola i ucichłe gaje bieżąca. Włos jej wszystek rozwiany, a w oczach ból się zapalił, ogromny, niepocieszony, żywy.
Czy w przestrzeniach powietrznych, czy w głębi naszej potrząśnionej pamięci słychać