Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zamęt wód moich porwanych w przestrzenny krzyk protestu; zgroza wszystka wód moich będących Niezbadaniem dla samych siebie, wściekły ryk fal wydętych, gór ogromnych, wilgotnych, żałośnych, przewalających w łoskocie jedna drugą.
Przeciągły płacz mój okropny ponad głębią przeszłości i pod sklepieniem przyszłości; zlew onych Dwojga w Jedno ogromne, a mnie wiadome jako wieczystej Tęsknocie...
W pośrodku płacz mój nieprzepłakany mieszka...
Tajemnica moja nie wyjdzie...
Są miejsca przestrzenne, w których wszystko ustaje, jeno ja jestem w zagubieniu własnego ogromu; w przepaściach nieustających idę, nie idąc i wracam bez powrotu.“


LEGENDA.


Zdawało mi się przez chwilę, jakoby zlał się na głowę moją sen niewymowny i szum wezbranych od głębi tajemnic.
Podnoszę twarz, ale nie wiem.
Chwila — jak sen odeszła.
Uszy mam pełne niezgłębionego szlochania, serce miałam jako wiązkę strun naciągniętych...
I — pękły.