Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Napotykane w dzisiejszej Grecyi zwaliska i ślady działają na otwartą duszę, jak potrącenie mocniejsze strun. Nastaje oddźwięk i tworzy się rzeczywistość czyli pieśń.
Tak w każdym z nas tkwi poczucie żywej ongi Hellady; tak cała ludzkość nosi w piersiach i wielbi relikwię swoją, obraz i woń młodości.
A przytem... Wszakże niebo jest, jakiem było, i morze, i powietrze, i mieniące się w słońcu skały. Nieopisany urok wieje w tym razie z krótkiego słówka: „to samo”. Zaczarowuje całą, nieporównaną z innemi, wędrówkę.
Stanąwszy na ziemi greckiej, w onem zaczarowaniu, człowiek odwiązuje się od danego współczesnego momentu, i od jednodziennej troski swojej, i od pokolenia, w którem ograniczać się musiał. A jest to wielkiem zaprawdę dobrodziejstwem. Niejednokrotnie tak nam tęskno żyć w czasie — wprost przypadkowym — naszego urodzenia... Tak ciasno... Każda dusza ma chwile, w którychby chciała pożywać z rzeczy, co zawsze sycą i pić ze zdrojów płynących wszystkim latom i wszystkim pokoleniom.
Przeto odczuwamy z rozkoszą, że otworzyła się głębia wielkiego zapamiętania...
Czemu jednakże to nagłe, przelotne, dziwne wrażenie? Czemu owego rana, naj-