Strona:Jadwiga Bohuszewiczowa - Szlachetność serca.pdf/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie przyłączyła się do rozbawionego gronaj lecz wodząc po nim roziskrzonym wzrokiem i zawołała gniewnie:
— Dlaczego nie chcecie się bawić z Giggio? — On jest dobry, lepszy od was wszystkich i mój tatuś i mamusia kochają go na równi z nami!
— Nie będziemy się z nim bawić, bo nie chcemy się bawić ze złodziejem — rzekł jakiś duży chłopiec o niesympatycznej twarzy.
Z oczu Oli trysnęły błyskawice, małe piąstki zacisnęły się mimowolnie, zaraz jednak łzy jej po buzi pociekły i rzekła żałośnie:
— Jeśli dlatego nie chcecie się bawić z Giggio, to i ze mną bawić się nie możecie, gdyż... gdyż ja popełniłam to samo, nie rozumiejąc, że to jest grzech i wstyd. Ale tatuś mój mówi, że ten tylko ma prawo potępiać innych, kto sam jest bez winy, a ty, Janku — dodała zwracając się do dużego chłopca — zapomniałeś chyba, żeś niedawno wziął w tajemnicy całą deskę z warsztatu twojego ojca, a ty, Róziu, pamiętasz chyba, że śniadanie Maniusi znalazło się w twoim woreczku. A czyż pomiędzy wami mało jest takich, którzy mają na sumieniu nie jeden kawałek cukru, nie jedno ciastko lub owoc, wzięte po cichu z zamkniętego kredensu, a dzisiaj stara-