Strona:Jack London - John Barleycorn.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ożywiona dyskusja, nad tem czy należy tę wybrać drogę, czy ową, w którem miejscu najlepiej zatrzymać się, jaki kawał drogi uda mi się zrobić w których strumykach najlepszy połów pstrągów, i tak dalej. Inni obecni przystępują do grona, dyskusję przeplatamy kolejkami trunków.
Jeszcze trzy, czy cztery szynki i jestem leciuchno pochmielony, a znam już prawie wszystkich w mieście, wiem wszystko o mieście, i coś nieco o najbliższej okolicy. Znam adwokatów, wydawców, kupców, miejscowych polityków, okolicnych fermeów, myśliwych, i górników, tak, że wieczorem, gdy przechadzam się po głównej ulicy z Charmian, ta jest zdumiona wielką ilością znajomych w tem zupełnie obcem mieście.
Oto zilustrowałem wam przysługę, wyrządzoną przez John’a Barleycom, za pomocą której władza jego nad ludźmi wzrasta. Tak samo bywało przez szereg lat, po całym świecie, gdziekolwiek się znalazłem. Czy w kabarecie, w Quarter Latin, czy w kawiarni zapadłej wioski włoskiej, czy to w piwiarni w jakim mieście portowem, czy też nawet w klubie przy Scotch z wodą sodową, wszędzie John Barleycom jest łącznikiem towarzyskim, dzięki któremu nawiązywałem stosunki na poczekaniu, stykałem się z ludźmi i zbierałem wiadomości. I w oczekiwanych, lepszych czasach, w przyszłości, gdy John Barleycom zostanie wygnany i przestanie istnieć, w miejsce szynków trzeba będzie otworzyć inne jakieś instytucje, jakieś inne miejsca zborne, aby obcy-