Strona:Jack London - Córa nocy.pdf/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gdzie szpik pacierzowy nie jest zabezpieczony dobrze. Małe pchnięcie szpadą w to miejsce zabija niezwłocznie. Ordonez stanął przed bykiem i zniżył do samej ziemi swój purpurowy płaszcz. Byk jednak nie chciał nacierać. Stał spokojnie i nachyliwszy głowę, wąchał płaszcz. Wówczas Ordonez uderzył w słabe miejsce na szyi. Byk szarpnął łbem. Cios chybił. Ordonez ponowił cios i znów chybił. Powtarzał to wiele razy jeszcze, co było wprost głupiem.
John Harned nie odzywał się. Ordonez zadał wreszcie trafny cios i byk rozciągnął się na piasku martwy, poczem muły wywlekły go za ogrodzenie.
— Gringowie mówią, że jest to okrutny sport, nieprawda? — zapytał Luis Cervallos. — Mówią, że jest wstrętny, nieludzki w stosunku do byków, co?
— Nie — odparł John Harned. — Nie chodzi tu o byka. Chodzi o tych, którzy patrzą na walkę. Jest to widowisko poniżające. Wpaja ludziom zamiłowanie do dręczenia zwierząt. Pięciu ludzi napada na jednego byka. Jest to prawdziwe tchórzostwo. Ci, którzy na to patrzą sami stają się tchórzami. Byk wreszcie ginie, ale widzowie żyją dalej. Wzięli tylko lekcję. I należy przyznać, że widok tchórzostwa bynajmniej nie podsyca dzielności męskiej.
Marja Valenzuela nie rzekła ani słowa. Nie spojrzała nań nawet. Słyszała jednak wszystko bardzo dobrze. Widziałem, że policzki jej pobladły z gniewu. Patrzyła na arenę i wachlowała się. Widziałem jednak jak drżała jej ręka. John Harned również nie