Strona:Jack London - Córa nocy.pdf/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wać na którego z nich ma uderzyć. Wówczas jeden z kapadorów wystąpił aby zwrócić uwagą zwierzęcia. Był to bardzo zły byk. Przedniemi nogami począł kopać piasek areny, tak że podniosła się chmura pyłu. Wtedy dopiero zniżył głowę i uderzył wprost na samotnego kapadora. Pierwszy atak pierwszego byka jest zawsze zajmujący. Zrozumiałem jest że później widzowie nużą się temi błahostkami, a uwaga traci na baczności, Ale ten pierwszy napad pierwszego byka i John Hamed widział to po raz pierwszy i nie mógł przeto uniknąć podniecenia na widok samotnego człowieka, uzbrojonego tylko w kawał szmaty, którego atakował ostremi rogami straszny byk.
— Widzi pan? zawołała Marja Valenzuela — Przecież to jest wspaniałe.
John Harned przytaknął, ale nie spojrzał nawet na nią. Oczy iskrzyły mu się. Całą jego uwagę pochłonęła arena. Kapador uskoczył, zwodząc byka płachtą i przeciągając ją przez grzbiet zwierzęcia.
— Co pan sądzi o tem? — pytała Marja Valenzuela. — Czyż nie jest to, jak mówicie w Stanach, wyczyn sportowy?
— Istotnie — odparł John Harned. — To było bardzo zręcznie zrobione.
Marja Valensuela zaklaskała. Miała małe, delikatne dłonie. Wszyscy widzowie bili brawa. Byk zawrócił i znów kapador uniknął rogów, zarzucając płachtę na grzbiet zwierzęcia i znów cały amfiteatr