Strona:Jack London - Córa nocy.pdf/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Owszem, proszę pani. Powiem. Napewno powiem coś jeszcze. Czy wie pani co mam zamiar zrobić teraz? Otóż, chcę wstać z krzesła i podejść do drzwi. Mógłbym nawet odebrać mą broń, boję się jednak, że pani oszalałaby w tym wypadku. Zgadzam się więc na to, żeby zatrzymała pani ten rewolwer. Jest bardzo dobry. A teraz, jak już powiedziałem, wstaję i idę do drzwi. Pani nie zrobi użytku z broni. Aby zastrzelić człowieka trzeba mieć odrobinę odwagi w sercu, pani zaś nie posiada jej. Proszę się teraz przygotować i spróbować czy będzie pani w stanie nacisnąć kurek. Nie mam zamiaru zrobić pani krzywdy. Nie. Idę do drzwi. Wstaję.
Nie spuszczając ani na chwilę wzroku z jej źrenic, odsunął krzesełko i wstał powoli. Kurek rewolweru ugiął się. Zauważył to niezwłocznie.
— Niechże pani naciśnie mocniej — zalecał. — Nie doszedł przecież nawet do połowy. Proszę nacisnąć kurek. Niechże pani zabije raz człowieka. Niechaj pani strzeli w głowę tak, aby mi mózg wyprysnął na podłogę. A może będzie pani wołała wywiercić w mem ciele dziurę wielkości własnej pięści. Ma pani przecież okazję zabicia człowieka.
Kurek rewolweru ugiął się znowu. Mężczyzna odwrócił się plecami i wolnym krokiem skierował ku drzwiom. Kobieta przechyliła wówczas lufę rewolweru, mierząc mu prosto w plecy. Dwa razy jeszcze naciskała kurek do połowy i jakby niechętnie zwalniała znów nacisk.