Strona:Jack London - Córa nocy.pdf/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czy chce pan zapalić? spytała.
— Umieram z tęsknoty za papierosem.
— Więc niechże się pan nie krępuje Proszę bardzo. Mnie to nie sprawia przykrości. Lubię nawet dym papierosów.
Sięgnął niezwłocznie lewą ręką do bocznej kieszeni marynarki. Wyjął kawałek bibułki i położył koło prawej swej dłoni, spoczywającej na rewolwerze. Potem wydobył odrobinę tytoniu i umieścił ją ostrożnie na bibułce. Następnie trzymając obie dłonie tuż nad bronią począł skręcać papierosa.
— Sądząc z tego, jak pan czuwa nad tym obszydliwym rewolwerem, wnioskuję że jednak pan mnie się boi — rzekła znów tonem wyzwania.
— Nie zupełnie, proszę pani. Liczę się jednakże z okolicznościami i zachowuję środki ostrożności.
— Ja zaś nie obawiałam się pana.
— Pani nie miała nic dostracenia.
— Owszem, życie — rzekła obcesowo.
— To prawda — przyznał szybko. Pani nie czuła żadnej obawy przedemną. Ja zaś być może jestem nadto podejrzliwy.
— Nie zrobiłabym panu krzywdy w żadnym razie — odparła. Mówiąc to namacała stopą dzwonek i znów pocisnęła go mocno. Oczy jej w tej chwili pełne były szczerej wymówki. Pan zna przecież dobrze mężczyzn. Wiem o tem. Dusza kobiety też niema dla pana tajemnic. Rozumie pan, że jeśli podejmuje próbę nakłonienia pana do zaniechania