Strona:J. W. Draper - Dzieje stosunku wiary do rozumu.djvu/351

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ności, ale ciemnoty. Mijały stulecia za stuleciami, a chłop niewiele co lepszym był od bydlęcia. Komunikacye i ułatwienia podróży, tak dzielnie dopomagające roznoszeniu myśli, nie doznawały żadnych ulepszeń; większa część ludzi umierała, nie zrobiwszy ani kroku po za miejsce swego urodzenia. Nie istniała dla nich żadna nadzieja, ani własnego postępu, ani poprawy losu; nie było żadnych szerszych środków ku zapobieżeniu niedostatkowi jednostek, lub głodowi mas. Zarazom pozwalano grasować bez przeszkody, a w najlepszym razie przeciwdziałano im tylko ceremoniami. Nie przeszkadzano złym pokarmom, lichemu ubraniu i niezdrowym mieszkaniom wywierać właściwe im złe skutki, tak że po upływie tysiąca lat, ludność Europy się nie podwoiła.
Jeżeli wolno politykę czynić odpowiedzialną tak za przeszkodzone urodzenia, jak za przyczynioną śmiertelność, to jakże wielka ciąży tu odpowiedzialność!
W tem dochodzeniu wpływu katolicyzmu starannie powinniśmy rozróżniać, co czynił dla ludu, a co dla siebie. Myśląc tedy o wspaniałym klasztorze, tem wcieleniu zbytków, z nizko podstrzyżoną murawą, z altanami i ogrodami o szemrzących strumykach i wodotryskach, nie powinniśmy kojarzyć z tem w myśli wycieńczonego febrą wieśniaka, mrącego bez ratunku na bagnach, ale winniśmy wyobrazić sobie opata na dzielnym stępaku, z sokołem