Strona:J. Turgeniew - Z „Zapisek myśliwego”.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dokądże to?
— Dokąd? Wiadomo dokąd — do domu, skoro jest tak źle. Trzeba rozporządzenia porobić...
— Wy sobie napytacie biedy, i tak dziwię się, jakeście mogli tu przyjechać? Zostańcie.
— Nie, bracie Kapitonie Timofieiczu, już jeżeli umierać, to w domu. Ja tu będę umierał, a w domu Bóg wie, co zrobić się może...
— Jeszcze nie wiadomo, Wasili Dmitrowiczu, jak się rzecz obróci.... zapewne, niebezpiecznie, bardzo niebezpieczne, nie ulega wątpliwości, ale dlatego to należy tu pozostać.
Chłop głową pokiwał.
— Nie, nie zostanę. A może zapiszecie jakie lekarstwo?
— Lekarstwo niewiele pomoże.
— Nie zostanę, mówię, że nie pozostanę.
— Jak chcecie, byleście później nie mieli pretensyi.
Felczer wyrwał karteczkę z albumu i zapisawszy receptę, poradził, jak się trzeba zachowywać.
Chłop wziął karteczkę, dał Kapitonowi pół rubla, wyszedł z pokoju i siadł na wóz.
— No, bądźcie zdrowi, Kapitonie Timofieiczu, nie wspominacje źle; a o sierotkach pamiętajcie, jeżeli co...
— Ej, zostańcie, Wasili.
Chłop tylko głową potrząsnął, uderzył konia lejcami i wyjechał z podwórza.
Wyszedłem na ulicę, popatrzyłem za nim.
Droga była błotnista i pełna wybojów; młynarz jechał ostrożnie, nie śpiesząc, zręcznie powoził i kłaniał się przejeżdżającym.