Przejdź do zawartości

Strona:J. Turgeniew - Z „Zapisek myśliwego”.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

koni od niego. Jeżeli pan każe, przyprowadzę go zaraz. Bracia jego, jak słychać, sprytne chłopcy... ale, bądź-co-bądź, on głowa.
— Dlaczegóż to tak?...
— Starszy, więc młodsi muszą go słuchać. Tu Jermołaj ostro i w sposób nie dający się w druku powtórzyć, odezwał się o młodszych braciach w ogóle... Ja go przyprowadzę do pana, to prostak. Z takim przecież potrafimy dojść do ładu.
Gdy Jermołaj poszedł sprowadzić prostaka, przyszło mi na myśl: czy nie lepiej będzie pojechać samemu do Tuły. Naprzód, nauczony doświadczeniem, nie bardzo mogłem ufać Jermołajowi; już raz posyłałem go po sprawunki, obiecał wykonać wszystkie me polecenia w ciągu jednego dnia, tymczasem przepadł na cały tydzień, pieniądze przepił, i powrócił pieszo, chociaż pojechał bryczką; powtóre miałem w Tule znajomego handlarza, od którego mógłbym kupić konia na miejsce tego, który zakulał.
— Pojadę sam — rzekłem w myśli — prześpię się w drodze, tembardziej, że tarantas wygodny.


— Przyprowadziłem! — zawołał po kwadransie Jermołaj, wpadając do izby. Za nim wszedł chłop wysoki, w białej koszuli, niebieskich spodniach i w łapciach, jasny blondyn, z przymrużonemi oczami, z rudawą bródką, klinowatą, długim, jakby spuchniętym nosem i otwartemi ustami. Rzeczywiście miał minę „prostaka“.
— Oto, proszę pana — rzekł Jermołaj — on konie ma i zgadza się.