Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.III.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
266
1 WRZEŚNIA.

jemi nogi walało się mnóstwo kości, w dole pod jedynym krzyżem, leżała wywrócona głowa ludzka, dalej czaszki porozbijane, golenie i okruchy ludzkie, może z kozackich rzezi jeszcze. Słońce z ukosa, z nizka dziwacznie świeciło na staw, na dwa wzgórza basztowe, na spokojny Zamek, zabudowany teraz po gospodarsku, na młyn ledwie nie ładny stojący nad groblą w dole, na wzgórza i trakt przez nie wijący się do Winnicy. Cicho, spokojnie, było na starém smętarzysku. Miejsce to jest placem dawnego Kościoła katolickiego, jak świadczą napisy na słupach otaczającego parkanu:
Pobożni parafianie kościom zmarłych. 1839 r.
Wszyscy umiéramy i rozciekamy się w ziemi, jako wody.
Miejsce dawnego Kościoła i smétarza.
Długo potém powtarzałem idąc nazad, machinalnie ustami, myśląc o przeszłości:
Wszyscy umiéramy! — I wszystko umiéra!
Dość wyjechaliśmy z Niemirowa; nie miałem czasu dojechać do ruin sławnéj, niedalekiéj Kowalówki.