Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.I.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
111
5. LIPCA

Z balkonu domowstwa do którego zajechaliśmy, wszystkie kletki, domki i domeczki Bałtę składające, jak na dłoni mieliśmy; wspinające się góry łyse stepu za Kodymą, ustrojone w machające skrzydłami, czarne, jakby na straży stojące wiatraki. Piérwsze to miejsce, w którém tyle ich razem się spotyka. Niedostatek wody i młynów, jest powodem téj niezmiernéj ilości wiatraków, otaczających wsi i miasteczka stepu za Bałtą i w Bessarabji. Młyny te o sześciu, ośmiu i więcéj skrzydłach, są tureckiego widocznie autoramentu (wedle dawnego wyrażenia, albo turecką fozą jeśli chcecie); jeden XVI. wieku podróżny francuzki, Nicolas de Nicolai, w ciekawym swym opisie pobytu na Wschodzie, wzmiankuje także o wiatrakach, w liczne skrzydła strojonych. Jakby na oznaczenie staréj granicy od Turcji, stoją i tu te wiatraki, tam gdzie się poczynało panowanowanie Xiężyca.
Z miasta dawniéj polskiego, na tamtym brzegu Kodymy, zjeżdża się w dół przez wązkie, ciasne i pozastawiane namiotkami, pod któremi sprzedają garnki, sól, smarowidło,