Strona:J. B. Dziekoński - Sędziwój.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to jest, aby sam raniony pozostał się, służący zaś i przyjaciele oddalić się mieli i dopiero za dni dziesięć zgłosić się. W naglącym przypadku, nie mogąc nakładać warunków, musieli uroczyście przyrzec dotrzymanie dziwnych żądań gospodarza, poczem dopiero wniesiono zemdlonego do komnaty.
Baron Albert Grandorf był wzorem owych rozpustnych Don Juanów, nierzadkich wtedy, dla których religia, zależąca jedynie na pełnieniu obrządków zewnętrznych, żadnej tamy nie stawiała; a uciśnienie włościan, niezależność majątku, lekceważenie mieszczan i chełpienie się z wyuzdanej brawury z krzywdą wszystkich, którzy nie byli szlachtą, albo księżmi, zachęcały bezdusznych do tego życia. Nieukształcenie, burzliwy wir stosunków towarzyskich, przy nie zepsutem nawet sercu, mogły żywsze charaktery w lamparty przemieniać. Takim też był Albert, postrach wszystkich wieśniaków i dziewcząt z okolic swego zamku.
Gdy po upływie dni dziesięciu domownicy zgłosili się do chorego, Albert, jeszcze słaby, kazał im za drugie dni dziesięć przybyć; gdy i te minęły, jeszcze prosił gospodarza o powtórzenie terminu. Ale po upływie miesiąca, zupełnie przywrócony do zdrowia, bez zwłoki wyрrawionym został. Napróżno stary baron Grandorf i sam Albert pukali później do drzwi alchemika, aby mu podziękować. Thoelden, jakby