Strona:J. B. Dziekoński - Sędziwój.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

widząc sam przemianę jakiegoś metalu na złoto, rozpalił się chciwością. Z początku podchlebstwami starano się wyłudzić tajemnicę, gdy to nie skutkowało, spodziewano się dostąpić okrucieństwem, czego chytrość dostąpić nie mogła.
Bodenstein, sprawca całej zdrady, obawiając się Sędziwoja zemsty, usunął się od niego, czyhając jednak i jego wtrącić w przepaść.
Arminia, żona Kosmopolity, nie była uwięzioną; nie pozwolono jej dzielić więzienia z mężem i Bodenstein radował się zawczasu, iż dawne jego marzenia jeszcze się spełnić mogą. Radość tę zachmurzyła tylko wiadomość, iż w dniu uwięzienia Kosmopolity, Sędziwój był w zamku u Elektora, i jak wszędzie, nader łaskawie od niego przyjętym został.




VII.
Ostatnie wezwanie.
„Duch sam sobie jest wszystkiem, miejsca mu nie trzeba
„Sam sobie z piekła niebo, piekło robi z nieba.“

W ciemnem i obszernem podziemiu, jednej z narożnych wież drezdeńskiego zamku, spoczywał na garści zbutwiałej słomy Kosmopolita. Dzban wody i kawał chleba, od kilku dni nie tknięte, leżały obok niego, na wilgotnym kamieniu podłogi. Naprzeciw wysoko, było małe okrągłe okienko, przedzielone dwiema żela-